Już od dawna myślałem o odwiedzeniu Płocka. Zawsze jednak w ostatniej chwili coś mi w tym przeszkodziło. Wczoraj w końcu się udało.
Do zwiedzania Płocka dobrze się przygotowałem. Umówiłem zawczasu na zwiedzanie Fary, Małachowianki, byłego klasztoru dominikanów. Przygotowałem dokładny plan zwiedzania. Zarezerwowałem czas od wschodu do zachodu słońca. Za mało. Miasto oferuje tyle atrakcji, że na wszystko zabrakło mi czasu.
Płock to miasto kompaktowe. Najważniejsze miejsca są zlokalizowane w historycznym centrum, które jest na tyle małe, że wszędzie dotrzemy pieszo. Płock jest spójny. (Z jednym wyjątkiem, o czym na końcu.) Gdybym miał określić jego charakter, powiedziałbym, że to miasto bezpretensjonalne i klasycyzująco-romantyczne. Wzgórze Tumskie z katedrą, muzeum diecezjalnym i pozostałościami zamku; Rynek otoczony kolorowymi kamieniczkami, kilkoma wymagającymi niestety bardzo szybkiego remontu; zajmujący całą północną pierzeję Rynku ratusz, z którego wieży w samo południe możemy usłyszeć miejski hejnał (na żywo!!!). Po odegraniu hejnału na wieży otwierają się drzwiczki i ukazują dwie postaci: Władysław Herman pasuje na rycerza swojego syna Bolesława Krzywoustego.
W Płocku trzeba koniecznie odwiedzić najstarszą nieprzerwanie działającą szkołę w Polsce – Liceum im. Marszałka Stanisława Małachowskiego. Według tradycji korzenie szkoły sięgają 1180 roku, kiedy w Płocku miała powstać szkoła przy kolegiacie św. Michała. W szkole znajdziemy bardzo ciekawe muzeum, obserwatorium astronomiczne urządzone w wieży dawnej kolegiaty, aulę z freskami Władysława Drapiewskiego, tego samego, który ozdobił płocką katedrę. Dziękuję nauczycielowi muzyki panu Sławomirowi Gałczyńskiemu za czas, który mi poświęcił i barwną opowieść o Małachowiance.
Największe wrażenie wywarło jednak na mnie Muzeum Mazowieckie z imponującymi zbiorami secesji i art déco. A wszystko w mieście, w którym jest jedna secesyjna kamienica… Przez muzeum – z braku czasu – przeleciałem jak strzała. Jeszcze tam wrócę.
W mieście jest sporo zieleni; ciekawych i w większości dobrych rzeźb i pomników; niesamowita, wręcz egzotyczna, koronkowa katedra mariawitów, przedwojenny stalowy most przez Wisłę.
No właśnie. Wisła. Na całym odcinku pod wzgórzem, na którym zlokalizowane jest historyczne centrum Płocka brzeg rzeki został zabetonowany. Inaczej. ZABETONOWANY. I to chyba całkiem niedawno. Krzywda, jaką zrobiono miastu i Wiśle jest niewyobrażalna. Beton i stalowe rury. I czarne kontenery. Chaos i bałagan. Makabreska. Niestety nie da się tego odzobaczyć…
Płock nie jest najlepiej skomunikowanym miastem w Polsce. Mieszkańcy, z którymi rozmawiałem to właśnie wykluczenie komunikacyjne wskazują jako największą słabość miasta. Sytuację ratują – choć cały czas w ograniczonym zakresie – Koleje Mazowieckie i FlixBus, którym dojechałem do Płocka z Bydgoszczy i który w ogóle ułatwia mi bardzo tegoroczne polskie i czeskie podróże.
Do Płocka wrócę na pewno. Pewnie już wiosną. Tyle miejsc zostało tam do odkrycia. Tyle lepszych zdjęć do zrobienia. Tym razem będzie bez pośpiechu. Zachowam przewodnik, który dostałem w płockiej informacji turystycznej. Był wielką pomocą przy zwiedzaniu miasta.